Wyszedłem na idiotę
Po prostu. Zdarza się...
Blog młodego żonkosia. Zaczęło się...
Po prostu. Zdarza się...
Wczorajsze wydarzenia z kategorii bardziej przyjemnych choć dotyczących innych osób, sprowadziły mnie na tory marzeń. Teraz najbardziej chciałbym spędzić trochę czasu w domu z żoną. Mogłoby zasypać świat (mamy dużą lodówkę), a praca mogłaby być zdalna, najlepiej po kilka godzin dziennie. Na luzie, obok codziennych wydarzeń, poza czasem i systemem. Ależ utopia;)
Jak kobieta wprowadzi się do mieszkania mężczyzny, to ten może zapomnieć o swoim wydeptanym zwyczajami i wygodnictwem gniazdku. Wszystko leci do góry nogami i zmienia się nie do poznania. Pierwszą oznaką bytności kobiety w domu jest uderzający w nozdrza zapach, który dobywa się nie wiadomo skąd. Dostajesz kapcie i miejsce przeznaczone na ich przechowywanie, od progu atakuje Cię nowa wycieraczka i zdezorientowany wchodzisz dalej. A tam co? Z kibla narodziła się ubikacja, z której teraz pachnie różami, a kolor spłukiwanej wody wcale nie przypomina wody. Uważać należy aby w swej dezorientacji nie nadziać ucha albo policzka na nowe haczyki na ręczniki i szlafrok. Wychodzisz z łazienki i na dzień dobry dostajesz po głowie. W tym momencie już wiesz, że deskę na ubikacji się zamyka. W domu wciąż pachnie, ale inaczej. Puszki poznikały, podłoga odzyskała swój dawny wzorek, a Tobie zostają wciśnięte w dłonie ogromne wory ze śmieciami, które też nie wiadomo skąd się tutaj znalazły. Odkrywasz ze zdumieniem, że masz pralkę w domu, a na sofie leży jakiś koc, który nazywa się narzuta. Totalna dezorientacja. Kobieta w domu. Po kilku dniach zauważasz, że koledzy zaczynają Cię unikać, a partyjka pokera to zamierzchła przeszłość. Zauważ dobrze, że znikają Twoje ulubione koszulki i bluzy, a kobieta ładuje do szafy jakieś dziwne i lamerskie ciuchy. Nie masz wyboru, po kilku następnych dniach wbijasz się w nowy sweterek, zakładasz wypastowane buty i ruszasz do pracy. Sąsiad mówi Ci dzień dobry, jak równy z równym i powoli czujesz, że młodość odeszła w zapomnienie.
Natknąłem się przypadkowo na bloga, jakich w sieci tysiące. Autor publikuje notki o aktualnych wydarzeniach i jego rzeczywistości. Każda notka przebarwiona napuszonym intelektualizmem, jakże charakterystycznym dla buntu wieku młodzieńczego. Z większej perspektywy patrząc, każda notka zaczyna się od narzekania, a ostatni akapit jest wykładnią jedynie właściwej i niepodważalnej racji. Moja jest mojsza. Na szczęście Internet jest pojemny oraz cierpliwy. Za kilka lat młody adept sztuki pisarskiej porzuci pisanie głupot lub – czego mu życzę – oszlifuje swój drewniany styl i znajdzie swoje miejsce wśród opiniotwórczej hałastry naszego społeczeństwa. Zajmie wtedy miejsce tego, kogo teraz próbuje z piedestału obalić.
Po 9 godzinach w pracy chce mi się walić głową w mur. Myśl o 10 pączkach czekających na mnie w domu 3ma mnie przy zmysłach. Tłusty czwartek - uwielbiam ten dzień!