O tempora..!
Zasępiłem się dziś nad prezentacją swojego życia. Gdy ktoś pisze, że ma zajebiste życie, buja się furą i mu wszystko wychodzi, to spotyka się z komentarzami, które określają go jako żałosnego walikonia opowiadającego bajki. Z drugiej strony, prawdziwe użalające się istoty, które mają marne i mierne życie odbierane są jako biedne, użalające się nad sobą miernoty. I tak źle i tak niedobrze. Czy rzeczywiście w społeczeństwie brak akceptacji? Gdy tylko jakaś małpa się wychyli, dostaje w łeb. Nieważne, czy z dołu, czy z góry. Krytyczny stosunek do innych zauważyłem już dawno, ale dopiero teraz dotarły do mnie dwie myśli: tak jest na każdym polu interakcji między ludźmi oraz jak żałosne miałem życie. W obliczu tej ostatniej myśli stanąłem w miejscu. Korzystając z własnego doświadczenia chciałem opisać kilka sytuacji z życia dojrzewającego nastolatka, aby uświadomić co nieco małolatom, ale w pewnym momencie pomyślałem, że tak wcale nie musi być. Może to tylko ja borykałem się z takimi, a nie innymi ograniczeniami i musiałem niektóre problemy rozwiązywać na własną rękę? Spoglądam w okno i widzę ledwo pełnoletnią młodzież, która przyjeżdża do szkoły niezłymi samochodami, z dziewczynami obok siebie, które są uśmiechnięte i swobodne. Czyżby czasy się zmieniły? Czy teraz nie trzeba polować na ten sam autobus, aby zdobyć się na odwagę i zagadać? Czy nie trzeba kombinować, żeby wyrwać się na weekend w towarzystwie mieszanym, podczas którego i tak do niczego nie dojdzie? Kiedy ja się zestarzałem?!