Nijakość życia
Naprawdę nie mam zielonego pomysłu na kolejną notkę. Gdy wstaję rano, a właściwie to jeszcze w środku nocy, często już wiem, jaki to będzie dzień i jakie tematy będą dziś numerem jeden. Prawdę mówiąc, dzisiejszy poranek był zupełnie nijaki. Wstałem bez żadnej refleksji, podążyłem do kuchni i wszystko było nijakie, bez wyrazu, nawet jogurt wiśniowy był mdły. Za oknem nie leżał śnieg ani dach sąsiedniego domu, nie świeciło też Słońce, po prostu nijakość. Powłóczyłem więc swoim zwyczajnym ciałem po domu, który ani nie tonął w mroku, ani nie błyszczy się czystością i poszedłem do zwyczajnego auta. Zaiste fascynującą rzeczą na tle innych było skrobanie szyb. W pracy nic się nie zdarzyło, co mogłoby przykuć uwagę na dłużej niż dwie sekundy. Nuda panie, nic się nie dzieje. Nijakość życia trzeba sobie urozmaicać we własnym zakresie, bo nikt tego za nas nie zrobi. Powolutku już obmyślam potrawę, której nie potrafię jeszcze zrobić, ale która mogłaby zaskoczyć żonę. Równie dobrze mogę zamówić pizzę, ale chcę zobaczyć błysk w oczach zmęczonej ukochanej, która ożywia się na widok niespodzianki. Ten widok potrafi wynagrodzić wiele.