Łał
Czemu nie piszę? Bo jeszcze dochodzę do siebie. Sobotnia kolacja wypadła nadzwyczaj udanie, chociaz była całkowicie spontaniczna. Żadnych wielkich przygotowań, 3 talerze, trochę krojenia, układania, odkorkowania, nalania, podania i gotowe. Ale potem... wciąż nie jestem pewien, czy to naprawdę nie był sen.