Pierwszy spór o wór
Wczoraj mieliśmy kolejnych gości, tym razem nie była to wizytacja ani niezapowiedziany nalot. Wreszcie luźne ludki, dobrzy znajomi. Dom wysprzątaliśmy w sobotę od stóp po dach i zaczęło mi się w końcu tu podobać. Szacowne prezenty, pościele, ręczniki i obrusy upchałem na szafie, w ciemnym rogu i wyjąłem jeden obrusik, żeby było co położyć na stole. No i się zaczęło. A czemu ten? A ten w kwiatki gdzie jest? Ale ten nie jest prostokątny... Po prostu wziąłem ten, do którego udało mi się sięgnąć ręką i uznałem, że kwadratowy, czysty i prawie wyprasowany obrus można bez przeszkód położyć na stole na 10 minut przed przyjazdem gości. O ja nieświadomy...
Kwadratowy obrusik nie jest prostokątny, ani nie jest szarfą, nie pasuje do lawendy w wazonie (przy okazji, dowiedziałem się, jaki to jest kolor lawendowy) i jest poliestrowy, a nie bawełniany. A ja chciałem tylko zrobić ładniej niż było i uchronić nowy stolik od rys.
Dodaj komentarz